Playlista

wtorek, 17 grudnia 2013

*Prolog*

Harry, 

        Bardzo trudno jest mi pisać ten list. Wybacz, że odeszłam bez wyjaśnienia i za to, że jestem takim wielkim tchórzem. Nie miałam odwagi, żeby powiedzieć Ci to prosto w oczy, bo wtedy Ty zakazałbyś mi tego zrobić, a uważam, że to najlepsze wyjście z mojej sytuacji. 
  Każdy z nas żyje własnym życiem, każdy ma swoje problemy… tylko, że w przypadku reszty jest nadzieja na zmiany, a u mnie niestety już zanikła. Jak to mówią, nadzieja umiera ostania, więc skoro ona umarła to umrzeć musi i ciało… Nie chcę już udawać przed całym światem szczęśliwego człowieka. 
Przez długi okres czasu rozważałam bardzo dużo sposobów, możliwości, ale… najlepszym wyjściem wydaje mi się śmierć. W końcu jestem tylko głupią nastolatką, która nic nie wie o życiu, nie ma żadnych problemów. Dotknęła mnie samotność, odrzucenie, zapomnienie… Widziałam świat w czarnych kolorach, nic mnie nie bawiło, nic nie miało sensu. Pewnego dnia, który także należał do tych złych, spotkałam Ciebie. Teraz uważam, że ten dzień jednak nie był taki zły. W sumie był udanym dniem, bo gdyby nie on to pewnie umarłabym już dawno temu, bez wiedzy jak to jest czuć się szczęśliwym, zakochanym, potrzebnym człowiekiem. 
Wpadłam na Ciebie przypadkiem. Niee, to Ty na mnie wbiegłeś w pogodni  za jakąś wypindrzoną blondynką, pamiętam! Kiedy nasze spojrzenia się spotkały poczułam dziwne mrowienie w brzuchu, na plecach. Czułam wewnętrzną ulgę, co było już zapomnianym przeze mnie uczuciem. Całą noc przesiedziałam myśląc o tym chłopaku z liceum. No tak, ja miałam 16 lat, a Ty 19. Ja byłam w ostatniej klasie gimnazjum, Ty w ostatniej klasie liceum. Wtedy przypomniałam sobie, że Ty codziennie tamtędy chodziłeś. Nasze drogi do szkół przecinały się w tym jednym miejscu, jednak nigdy Cię nie zauważałam. Od tamtego dnia mijałam się z tobą najzwyczajniej w świecie, jak nic nie znaczący sobie ludzie. Do dnia, kiedy jakiś frajer mnie nie przewrócił. Ty pomogłeś mi wstać.  Zauważyłeś coś na nadgarstkach… blizny pełne bólu. Wtedy spytałeś tylko o moje imię i odprowadziłeś mnie do szkoły, dałeś mi swój numer, zapytałeś o adres. Następnego dnia zrobiłeś to samo spotykając mnie na tej samej ulicy, tym razem zaproponowałeś wyjście. Pamiętam, że wtedy pierwszy raz płakałam przy drugim człowieku. Opowiedziałam Ci wszystko, mimo iż wcale Cię nie znałam. Po prostu zaufałam Ci w jedną chwilę, czułam się przy Tobie bezpieczna. Zaczęłam opowiadać, a Ty po prostu słuchałeś. Otarłeś mi łzy i powiedziałeś, że się mną zaopiekujesz. Rozpoczęła się najpiękniejsza era w moim życiu. Przyjaźń z tobą. Potrzebowałam prawdziwego przyjaciela, a Ty mi dostarczyłeś tą potrzebę. Z czasem powoli się w Tobie zakochiwałam, sama nie wiedziałam co oznacza to uczucie. Pomogłeś mi wyjść z nałogu cięcia się. Mogę uznać to za brutalne, ale skuteczne metody. Zawsze się kłóciliśmy, kiedy to robiłam, a pewnego razu nie wytrzymałam i wybuchłam. Nie wiedziałam sama, że potrafię tak krzyczeć. Ty tylko stałeś i przyjmowałeś na siebie te wszystkie nieprawdziwe opinie o tobie. Wiedziałeś, że to nie była prawda, że to nie byłam ja. Po prostu podszedłeś, przytuliłeś i pocałowałeś… jak prawdziwy przyjaciel. Tylko, że przyjaciele nie całują… więc byłeś kim więcej. Tak, byłeś zdecydowanie moim całym światem. Z tamtą chwilą zrozumiałam co oznaczało to uczucie. To była miłość. I Ty Harry byłeś jesteś moją jedyną, największą miłością. 
Nie chcę żebyś myślał, że odbieram sobie życie przez Ciebie. Nigdy bym tego nie zrobiła. Jest mi trudno z myślą, jak bardzo Cię skrzywdzę, kiedy to zrobię. Jest to myśl bardzo odpychająca, ale muszę to zrobić. Krzywdzę wszystkich dookoła i samą siebie również. „Niektórzy urodzili się po to by żyć, inni po to by umrzeć”. Ja chyba należę do tej drugiej grupy ludzi. Naprawdę nie chcę tego robić, boje się. Tak cholernie się boję, co będzie po drugiej stronie, czy istnieje to całe życie wieczne. Cholernie się boję, że nie dam sobie tam bez Ciebie rady, że po prostu moja dusza zwariuje. Tak cholernie się boję, że za bardzo Cię skrzywdzę… to mnie boli najbardziej. 
W dniu kiedy będę gotowa podejdę do Ciebie, mocno Cię przytulę, podziękuję za wszystko i ostatni raz pocałuje, ostatni raz powiem ‘kocham Cię’. To będzie moje pożegnanie. Prawdopodobnie kiedy będziesz czytał ten list ja będę już u schyłku przekroczenia granicy między życiem, a śmiercią. Pewnie już zrozumiałeś po co piszę ten list. Tak, odchodzę… świat mnie zniszczył do reszty. Przepraszam. Strasznie Cię przepraszam za wszystko, za to, że musiałeś przeze mnie cierpieć, że w ogólnie mnie poznałeś, że musiałeś męczyć się z taką pesymistką. Mam też podziękowania, bo w końcu gdyby nie Ty nigdy nie wiedziałabym co to znaczy „miłość”. Ty mi ją dałeś w 100%. Dziękuję Ci też, że próbowałeś mi tak bardzo pomóc, że mnie pokochałeś, że mnie broniłeś, że dawałeś mi nadzieję, że mnie nie olałeś… Mam też prośbę… nie bądź na mnie zły, dobrze? Świat nie załamie się po stracie tak potwornego człowieka. Może coś się zmieni na lepsze? 

Żegnaj… 
kocham Cię…
Lou. XOXO


PS. Moja dusza będzie zawsze przy Tobie. Pamiętaj, że zawsze Cię kochałam i kochać będę, pomimo najgorszych przeszkód. Moje serce pozostanie oddane Tobie, na zawsze… Żegnaj.

1 komentarz:

  1. Ciekawie się zapowiada :)) Mimo, że nie gustuję w takich opowiadaniach, to i tak będę go czytać :)))

    Zapraszam również do siebie: http://fanfiction-on-harry-styles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń